Pączki Szneiderowskie
Przepis jest jednym wielkim cytatem z książki z 1910 r. pt. "Praktyczna kuchnia" Róży Makarewiczowej. Kiedy na niego trafiłam, wiedziałam, że w tym roku pączki będą! Zachęciły mnie dwie rzeczy - dodatek migdałów w cieście i język, którym napisany został przepis.
Przeczytajcie sami i zobaczcie. Toż to czysta poezja! Kto dziś mówi, że ciasto trzeba dobrze wymiesić? Albo dodać mąki najpiękniejszej? Do tego powidełka morelowe i piękny spirytus :) Nie wiem tylko skąd nazwa "Szneiderowskie" i nigdzie na ten temat informacji nie znalazłam.
Proporcji trzymałam się ściśle, ale ze względu m.in. na postęp technologiczny, dokonałam kilku zmian. Oto one:
- zamiast rozdrabniania migdałów w moździerzu, dodałam gotowe zmielone migdały
- zamiast oryginalnego araku - dodałam kilka kropel aromatu arakowego
- zamiast miesić ciasto przez godzinę - robot wyrobił je w mniej więcej 15 minut
- nie nadziewałam pączków przed smażeniem, ponieważ nie jestem specjalistką jeśli chodzi o pączki i zwyczajnie miałam obawy, że coś źle zawinę i nadzienie wypłynie :)
- smażyłam na smalcu (ok. 600 g) i do tego trochę oleju. Mam dość spora brytfannę, w której jednorazowo mieści się 7-8 pączków.
- zamiast pudru zrobiłam lukier, bo nie lubię pączków z pudrem, a lukier i skórka pomarańczowa to jest to, co na pączkach bardzo lubię
- różowy kolor lukru to efekt dodania sproszkowanej aronii (kupiłam w Biedronce)
- najważniejsze! Wg książki powinno wyjść 50 sztuk pączków. Wyszło mi 26 sztuk mniej więcej przeciętnej wielkości pączków :)
Dodatek mielonych migdałów (w mojej opinii) sprawia, że pączki są delikatnie kruche. Nie umiem tego inaczej opisać. Jak popatrzycie na ostatnie zdjęcie, gdzie widać pączka w przekroju i strukturę ciasta. Nie jest gąbczasty, a taki właśnie kruchawy (nie ma takiego słowa...), ale nie kruchy. No, to smacznego :)
Przygotować:
- 56 deka mąki najpiękniejszej
- ćwierć litra mleka
- 3 deka drożdży
- 13 deka masła
- 7 deka cukru
- 8 gorzkich migdałów
- skórka z cytryny
- 8 żółtek
- 2 całe jaja
Z tej ilości powinno wyjść 50sztuk pączków, a robi się je w następujący sposób:
Drożdże rozrobić w mleku, a dodawszy łyżkę cukru i tyleż mąki, postawić w cieple, aby podrosły. W misce przeznaczonej na pączki utrzeć żółtka i 2 jaja z cukrem i masłem na pianę, a gdy drożdże podrosną, wlać do tej masy, wsypać mąkę, dać soli szczyptę, kieliszek araku i miesić przez godzinę. Migdały oparzyć, obrać z łupki, utłuc w moździerzu, a potem przetrzeć przez sito i dać je do ciasta, a gdy ciasto dobrze wymiesione, posypać z wierzchu cukrem i przykryć serwetą, niech rośnie.
Gdy już dostatecznie wyrośnięte, przykryć obrusem i posypać mąką deskę lub stolnicę, nabierać małą łyżką ciasto, a umaczawszy w mące ręce, urobić maleńką bułeczkę, do której do środka daje się konfitur róży lub powidełek morelowych, zawinąć ładnie, aby na wierzchu nie było widać konfitur i układać pączki jeden obok drugiego na stolnicy. A gdy już wszystkie gotowe, dać do rondelka smalcu, wlać kieliszek czystego pięknego spirytusu, przykryć z wierzchu pokrywą, aby się dobrze rozgrzał. Następnie wziąć sito, przykryte serwetą, układać na niem odwracając na przeciwną stronę pączki, a gdy już smalec zaczyna kipieć, rzucić kawałek ciasta; gdy to natychmiast spłynie na wierzch i zżółknie, można już pączki smażyć.
Wtenczas wrzucić kilka na gorący smalec, przykryć pokrywą, a gdy z jednej strony przyrumieniły się, odwrócić widelcem na drugą stronę i na wolnym ogniu pomału dosmażyć. Poprzednio przygotować (zwykłą szarą) bibułę, wyjmować na nią pączki, aby osiąkły z tłuszczu, każdy pączek z osobna obsypywać cukrem i układać na tacy przykrytej papierem; a gdy już wszystkie usmażone, ułożyć na półmisku, jeszcze raz przepudrować cukrem z wanilią i wydać na stół.
Różowy lukier wygląda zjawiskowo na pączkach i te urocze kwiatuszki, brawo! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń