Sałatka z mandarynką i awokado
Dziś zapraszam na bardzo niedokładny przepis. Nawet nie napisałam nic o wykonaniu, bo wydaje się zupełnie zbędne. Składniki wystarczy ułożyć na talerzu i skropić tym, czym lubicie najbardziej. Może to być sos ziołowy, winegret, może to być balsamico. Ja najpierw skropiłam sokiem z granatu, a następnie oliwą truflową.
Od kiedy odkryłam sałatkę na bazie czterech składników (zielone, owoc, bakalie, ser), kombinuję z dodatkami ile wlezie. Nie ma dla mnie lepszej sałatki do grilla, na lunch, do pracy i o 13.00 na pracy zdalnej. Zamiast mixu sałat - daję teraz młode listki (kupuję w Lidlu).
Drugie odkrycie to ser z rodzynkami albo morelami, też z Lidla. Nie jest to reklama. Ten ser smakuje jakoś tak świątecznie. Nie mam opakowania, żeby doczytać z czym on dokładnie jest, bo sery przekładam do specjalnego pojemnika. Ten pojemnik kiedyś chciałam już kiedyś wyrzucić, bo mi zagracał szufladę, a ze względu na kształt nie chciał współpracować z innymi pojemnikami ;) A teraz przeżywa drugą młodość, a ja dziękuję (sobie) w myślach, że jednak go zostawiłam.
I tymi oddanymi/wyrzuconymi rzeczami często tak właśnie jest. Myślę - nie będę używać, oddaję. A dwa dni później dokładnie tej rzeczy szukam i jest mi ona niezbędna. Przykład z ostatniego tygodnia: zimowe spodnie Franka i taka rynienka plastikowa do elektrycznego opiekacza. Nigdy z niej nie korzystałam, wyrzuciłam. Wczoraj szukałam, bo grillowałam bakłażany...
Ale do brzegu, czyli do sałatki. Ostania rzecz to oliwa truflowa. Tylko moja, bo nikt inny nie jest w stanie znieść jej smaku i zapachu. Kupuję więc w jak najmniejszych buteleczkach. Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi, więc według gustu, bo wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz