Zupa szczawiowa
Nie pamiętam zupy szczawiowej z rodzinnego domu. Pamiętam za to szczaw, który wystawał zza płotu sąsiada i idąc z koleżanką powłóczyć się po wsi, zrywałyśmy po kilka listków i szłyśmy w wiosennym słońcu przed siebie.
W czasach współczesnych honor zupy szczawiowej ratuje moja teściowa. Dzieci uwielbiają! Jak Hania była mała, mówiła, że u babci jadła zupę SZCZADIOWĄ. Nie wyprowadzaliśmy jej z błędu, a wręcz przeciwnie. Sami wprowadziliśmy tę nazwę do naszego słownika. Podobnie jak pompocik, pasgestii, parsketki i nasze ulubione słowo: LIBCZA :)
W związku z tym, że moja kuchnia nigdy zupy szczawiowej nie gościła, wykonałam telefon do teściowej, żeby przepis był dokładnie taki sam. A nie, że ugotuję i dzieci mi później powiedzą: babci była lepsza ;) Żartowałam, u babci zawsze jest lepsze jedzenie i nie ma co z tym walczyć, tylko trzeba się cieszyć. Bo to są wspomnienia, które zostaną z nimi na zawsze.
Teściowa powiedziała mi: narwij tego szczawiu dużo, bo zobaczysz jak zrobi się go później mało. I płucz dobrze, każdy listek osobno, kilka razy, bo ta ziemia włazi wszędzie i później w zębach zgrzyta. I tak też zrobiłam, ale przyznaję od razu - zgubiła mnie technika. Umyłam ten szczaw jak trzeba, oderwałam ogonki i poszłam na skróty. Wrzuciłam do thermomixa, lekko posiekałam, sprawdziłam czy taka wielkość posiekanych listków będzie ok, dodałam masło i nastawiłam na lekkie duszenie. Jakie było moje zdziwienie, jak po kilku minutach okazało się, że ze szczawiu zrobiła się jednolita zielona papka, a po kawałkach liści nie został najmniejszy ślad! Smak na szczęście się w miarę zgadzał ;)
Jeśli nie macie wywaru albo nie macie czasu go robić, rozejrzyjcie się za dobrymi kostkami rosołowymi. Kiedyś były tylko te popularnych marek, nafaszerowane chemią, a dziś naprawdę można znaleźć fajne i w dobrej cenie kostki bio (choćby Enerbio, dostępne w Rossmannie). W sklepach ekologicznych albo w sklepach na półkach z ekologiczną żywnością, znajdziecie kostki z dobrym składem. Zawsze też możecie zrobić własne i zamrozić. Przepis na domowy koncentrat jest jednym z najczęściej wyszukiwanych przepisów na blogu.
Składniki:
- dwie spore garści świeżego szczawiu
- 1,5 wywaru z jarzyn (lub jarzynowo-drobiowego)
- 1 l wody
- 4-5 ziemniaków
- 2-3 łyżki śmietany 12 lub 18%
- 2 łyżki masła
- sól, pieprz
- dodatkowo: ugotowane na twardo jajka
- Liście szczawiu przebieramy, urywamy ogonki i płuczemy kilka razy w zimnej wodzie. W liściach lubi się zbierać piasek i ziemia, trzeba wiec cierpliwie płukać każdy listek.
- Liście siekamy na mniejsze kawałki i dusimy w rondelku na roztopionym maśle przez ok. 10 minut.
- Ziemniaki obieramy kroimy w kostkę i gotujemy w wodzie (w większym garnku), aż będą miękkie.
- Kiedy ziemniaki się ugotują, dolewamy wywar i dodajemy podduszone liście szpinaku. Gotujemy na małym ogniu przez kilka minut, odstawiamy i na koniec zabielamy śmietaną (śmietanę wcześniej rozcieńczamy kilkoma łyżkami gorącej zupy).
- Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
- Podajemy z ugotowanymi na twardo jajkami (jajka wkładam do zimnej wody i gotuję równe 6 minut od momentu zagotowania).
- Smacznego!
Czy ta zupa nie ma łyka? Bo ja zawsze boję się, że takie będzie w zupie, dlatego jej nie gotuję.
OdpowiedzUsuńNie ma nic a nic łyka. Może w starszym szczawiu się zdarza, ale taki młodziutki rozpadł się na papkę, choć nie planowałam :)
Usuń