TORT CZEKOLADOWO-MIĘTOWY
Kiedy zbliżają się urodziny dzieci, mnie zaczyna prześladować wizja tortu. No ręki do tortów nie mam za grosz. Nie umiem tortów stroić pięknie, z lukrem plastycznym próbowałam się zaprzyjaźnić dwa razy w życiu, ale on jakiś dziwny jest i w ogóle nie chciał ze mną współpracować. To znaczy może by i chciał, gdybym miała trochę więcej talentu w rękach...
W tym roku powtórzyłam Franiowi tort zeszłoroczny, czyli czekoladowo-miętowy. Dla mnie to jedno z najlepszych smakowych połączeń. Mięta jest idealnie wyczuwalna, a nikomu nie trzeba tłumaczyć jak idealnie komponuje się z czekoladą.
Dwie uwagi ogólne:
- Aromat/ekstrakt miętowy - pewnie można zrobić domowy... Ja używam od jakiegoś czasu takiego. Można go kupić w większych marketach. Dobry też będzie syrop do kaw lub do drinków, np. jak ten. Nie są one tak intensywne jak aromat z pierwszego obrazka, więc należy dodać go trochę więcej.
- Krem z mascarpone - należy pamiętać, aby roztopioną czekoladę z mascarpone mieszać delikatnie. Nie należy tych dwóch składników zbyt szybko łączyć (za pomocą szybkich obrotów miksera), bo wtedy krem "popłynie". Przeżyłam to, więc piszę :)
biszkopt:
(podstawowy przepis ze strony Moje Wypieki)
na tortownicę o średnicy 26 cm
składniki powinny mieć temperaturę pokojową
- 5 jajek
- 2/3 szklanki cukru
- 3/4 szklanki mąki pszennej tortowej
- 3 płaskie łyżki kakao
- szczypta soli
Białka ubijamy na sztywną pianę, dodając szczyptę soli. Pod koniec ubijania dosypujemy powoli cukier, kontynuując cały czas ubijanie. Następnie dodajemy żółtka. Ubijamy jeszcze przez kilka minut. Do masy przesiewamy mąkę i kakao (można przesiać wcześniej). Delikatnie łączymy za pomocą szpatułki lub drewnianej łyżki. Ważne, aby nie miksować, tylko delikatnie wymieszać.
Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, boki bardzo cieniutko smarujemy masłem. Przekładamy ciasto i pieczemy w temperaturze 170 stopni przez 35 - 40 minut. Pod koniec sprawdzamy czy jest upieczone za pomocą patyczka. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i upuszczamy je w formie z wysokości około 30 cm upuścić je na podłogę. Odstawiamy do wystudzenia i dopiero zimny przekrawamy na 2 lub 3 krążki.
Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, boki bardzo cieniutko smarujemy masłem. Przekładamy ciasto i pieczemy w temperaturze 170 stopni przez 35 - 40 minut. Pod koniec sprawdzamy czy jest upieczone za pomocą patyczka. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i upuszczamy je w formie z wysokości około 30 cm upuścić je na podłogę. Odstawiamy do wystudzenia i dopiero zimny przekrawamy na 2 lub 3 krążki.
Uwaga: Przekrojony biszkopt, przed nałożeniem kremu, odwróciłam do góry nogami.
krem czekoladowo-miętowy:
- 500 g mascarpone
- 200 g czekolady mlecznej
- 150 g czekolady gorzkiej
- 1 łyżeczka aromatu miętowego
dodatkowo:
- 1/3 szklanki wiśniówki do nasączenia blatów (lub wody z cytryną jeśli tort jest dla dzieci)
- ok. 8 łyżek dżemu wiśniowego lub z czarnej porzeczki
- 100 g czekolady mlecznej
- 100 g czekolady gorzkiej
- 50 g masła
SKŁADANIE TORTU:
- Na paterze układamy pierwszy blat ciasta.
- Nasączamy kilkoma łyżkami wiśniówki lub wody z cytryną.
- Rozsmarowujemy na nim dwie łyżki dżemu wiśniowego lub z czarnej porzeczki.
- Nakładamy połowę kremu czekoladowo-miętowego.
- Przykrywamy drugim blatem.
- Powtarzamy czynności pkt. 2-4 (nasączamy, smarujemy dżemem i wykładamy pozostały krem).
- Przykrywamy ostatnim blatem ciasta, lekko dociskamy.
- Nasączamy wiśniówką lub wodą z sokiem z cytryny.
- Tort dekorujemy zastygającą polewą czekoladową.
- Dowolnie ozdabiamy.
Smacznego!
Tutaj torcik z mniejszych proporcji (średnica tortownicy 20 cm) z zeszłego roku,
a poniżej jedyne zdjęcie, które mam w przekroju.
Piękny :)
OdpowiedzUsuńChociaż ja czekolady z miętą nie trawię. Ale pewnie sam czekoladowy też wyszedłby nieźle. A może masz propozycję na inne zestawienie "smaczku"? Jak nie mięta, to co? Wisienka? Nie za słodko będzie? Bo co by o mięcie nie smęcić, trochę jednak dodaje lekkości :)
Pozdrawiam.
Właśnie mięta dodaje smaczku :) Tort nie jest ciężki, a krem z mascarpone i czekolady i z dodatkiem mięty jest dla mnie idealny :) Ale wiem wiem, sama znam takich co za połączeniem tych smaków nie przepadają, np. moj mąż, choć w przypadku tego tortu powiedział: no z tą miętą idealnie :)
UsuńA coś innego... wiśnie właśnie. Choć malina, truskawka, jagoda też będą pasować. Albo pomarańcza i likier pomarańczowy do nasączenia!
O! Pomarańcza! Wiedziałam, że jak coś wymyślisz to na medal :) genialne. Dzięki, na pewno wykorzystam.
UsuńW ostatniej chwili, pisząc komentarz, na to wpadłam :) I od razu mam plan na kolejne ciasto do zrobienia, bo aż mi ślinianki zaczęły intensywniej pracować :)
Usuńwspaniały :) z chęcią na taki kawałeczek bym się załapała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam za rok, bo pewnie nic innego nie wymyślę :)
UsuńJa też zupełnie nie mam ręki do tortów. Zazdroszczę tym, którzy potrafią wyczarować cuda, które zawsze im wychodzą. Co do Twojej propozycji to jednak zrezygnowałabym z mięty, bo nie przepadam za jej połączeniem z czekoladą, aczkolwiek w torcie dodałaby lekkości...
OdpowiedzUsuńMnie ta mięta bardzo pasuje, ale wiem, rozumiem :) Nie każdy lubi :)
Usuńa ja bardzo lubie to połączenie! urzekł mnie ten tortowy plac budowy :)
OdpowiedzUsuńPlac budowy to wynik poszukiwań na taki tort, przy którym zbędny jest talent plastyczny :)
Usuń