Przepiśniki idą do....
źródło zdj. Atakto.pl |
Dziękuję za udział w konkursie! Zostawiliście, a raczej zostawiłyście ponad 30 komentarzy! A tylko 4 zeszyty na przepisy do rozdania. Nie muszę chyba tłumaczyć, że miałam ciężki wybór :) Za każdym razem, kiedy mam okazję zorganizować konkurs bardzo się cieszę, ale w chwili, kiedy trzeba wybrać zwycięzców, klnę i obiecuję sobie, że to ostatni konkurs na blogu... ;)
Cztery przepiśniki, których sponsorem jest Atakto wędrują do autorów komentarzy:
[krystyna]
:) Moje niezapomniane Święta Wielkanocne przeżyłam w zeszłym roku na
Podkarpaciu - u teściów. Zwyczaj jedzenia wspólnego śniadania z jednej
miski. Jak w większości miejsc w Polsce na śniadanie w Niedziele
Wielkanocną je się żurek. Jest on gotowany na wodzie od szynki (szynkę
wędzoną gotuje się do obkładu na święta). Do wielkiem metalowej miski
wkrawa się pokrojoną Święconkę (jajka, kiełbasy, boczek) oraz dodaje
Gomułki (twaróg doprawiony na ostro często z kminkiem, uformowany w
stożki, pieczony). Całość zalewa się gorącym żurkiem. Każdy z domowników
siada do stołu ze swoją łyżką. I zaczyna się zabawa w wojne o
smakołyki. Z jednej dużej metalowej miski :). Zwyczaj ma prosty
przekaz.... nik nie jest lepszy, nikt nie jest gorszy. Jesteśmy sobie
równi. :) W tym roku święta w Wielkopolsce. może z czasem uda nam się
przemycić ten zwyczaj także tutaj :). Polecam wszystkim :)
[Ania]
W mojej rodzinie od pokoleń na Święta piecze się wyjątkowe ciasto ze
smażonymi zielonymi pomidorami. Przepis ma już setki lat, moja babcia
dostała go od swojej babci, a babcia od babci itd. Muszę dodać, że moi
dziadkowie mieszkali w okolicach Lwowa. Ciasto ma w sobie wiele bakali,
więc z racji kosztów było pieczone zawsze tylko dwa razy do roku czyli
na Święta właśnie i do dziś kultywujemy z Mamą ten zwyczaj. Magiczny
składnik czyli smażone zielone pomidory zbieramy w przydomowym ogrodzie w
lecie i przygotowujemy według specjalnej receptury zamykając ten
wyjątkowy smak w słoiczkach. Już nie mogę doczekać się Świąt i wspólnego
pałaszowania tego niezwykłego rodzinnego przysmaku. Gdy byłam mała
ogromną frajdę sprawiało mi częstowanie gości ciastem i zadawanie im
kulinarnych zagadek dotyczących tego właśnie wypieku- zdziwienie w ich
oczach gdy wreszcie przestawałam się pastwić i odkrywałam tajemnicę
smażonych zielony pomidorów- było bezcenne :)
[Holka Justine]
Po raz pierwszy w życiu wstawiam komentarz na czyimś blogu. Tak trochę
ku przestrodze, aby uczyć się od starszych pokoleń, także gotowania,
kiedy jest jeszcze na to czas. Bo niektórych przepisów, tak bardzo
oczywistych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie, nie znajdziemy w
najstarszych przepiśnikach mamy i babci. Tak było z NACZYNKĄ, daniem
wielkanocnym, które przywędrowało z moimi dziadkami spod Lwowa. Zawsze
na Święta Wielkiej Nocy przygotowywała je moja Babcia. Kiedy zmarła
Babcia, Mama robiła kilka porcji, dla rodziny swojego brata i naszej.
Gdy nagle zmarła Mama, zaczęła się improwizacja. Improwizuje moja
ciocia, improwizuję ja. NACZYNKA to taki pasztet pieczeniowy, który
zastępuje nam w Święta chleb. W Wielki Czwartek piecze się placki, w
Wielki Piątek gotuje się podgardle, boczek, a w wywarze zamacza
pokruszone placki. W Wielką Sobotę miesza się to ze zmielonym boczkiem,
przyprawia i piecze… i po 15.00, czyli po święconce można już próbować;)
Kiedy pytałam Babcię, skąd się wzięło te danie, żartowała, że gdy
szlachta gotowała na święta szynki poddanym wystawiała wywar, a oni
robili z tego „pieczeń”;) Tak czy siak, danie bardzo przyjęło się w
naszej rodzinie, na pół kresowej, na pół śląskiej. I kultywowanie tej
tradycji nie przeszkadza w kultywowaniu tradycji śląskich. Bo Wielkanoc
to obok NACZYNKI także KRZYŻOKI, taka procesja konna, która co roku jest
odprawiana w okolicznych wioskach…. Oj, już się nie mogę doczekać….
[Dorota]
Barszcz wielkanocny. Dla mnie i mojej rodziny typowy. Dla wszystkich
innych, którzy go próbowali - nietypowy i niespotykany. Gotowany raz do
roku. Właśnie na Wielkanoc. Dodatkowo moja mama a wcześniej babcia
gotowały go jeszcze na Niedzielę Przewodnią, czyli na pierwszą niedzielę
po Wielkanocy.
A historia jego była taka...
Odkąd ja pamiętam, to zawsze był u nas taki barszcz. Ale podobno kiedyś był inny. Babcia gotowała biały barszcz, na wędzonce, z dużym dodatkkiem chrzanu, z dużą ilością pachnącej kiełbasy, szynki i jajek. Potem taki barszcz gotowała mama. Ale tego barszczu nigdy nie chciała jeść jedna z moich dwóch starszych sióstr. I specjalnie dla niej, mama wymyśliła (choć nie tak do końca) inny. Wszystko pozostało bez zmian, oprócz tego, że bazą stał się barszcz czerwony, zabielany śmietaną.
Ktoś kto je go po raz pierwszy zupełnie nie wie, że to barszcz czerwony. Każdy jest mocno zdziwiony i zawsze mówi: "Nigdy czegoś podobnego nie jadłem." :-)
P.S. Pamiętam też niesamowite zdziwienie Pana na bazarze, u którego w ubiegłym roku kupowałam buraki.
"Buraki??? Na barszcz wielkanocny??? Co też pani mówi??? Chyba święta się pani pomyliły..."
A historia jego była taka...
Odkąd ja pamiętam, to zawsze był u nas taki barszcz. Ale podobno kiedyś był inny. Babcia gotowała biały barszcz, na wędzonce, z dużym dodatkkiem chrzanu, z dużą ilością pachnącej kiełbasy, szynki i jajek. Potem taki barszcz gotowała mama. Ale tego barszczu nigdy nie chciała jeść jedna z moich dwóch starszych sióstr. I specjalnie dla niej, mama wymyśliła (choć nie tak do końca) inny. Wszystko pozostało bez zmian, oprócz tego, że bazą stał się barszcz czerwony, zabielany śmietaną.
Ktoś kto je go po raz pierwszy zupełnie nie wie, że to barszcz czerwony. Każdy jest mocno zdziwiony i zawsze mówi: "Nigdy czegoś podobnego nie jadłem." :-)
P.S. Pamiętam też niesamowite zdziwienie Pana na bazarze, u którego w ubiegłym roku kupowałam buraki.
"Buraki??? Na barszcz wielkanocny??? Co też pani mówi??? Chyba święta się pani pomyliły..."
źródło zdj.: Atakto.pl |
Gratuluję serdecznie i proszę o przesłanie Waszych adresów do wysyłki na mój adres mailowy: bistro.mama@hotmail.com
Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńDorota