Mocno pomrańczowe LEBKUCHEN
Mieszkałam w domu, który miał swoją historię. Był cały z czerwonej cegły, w korytarzu (żadnym tam przedpokoju) miał piękne poniemieckie płytki, które wzbudzały zachwyt każdego, kto był u nas po raz pierwszy. W tym domu, przez rok czasu mieszkały dwie rodziny, niemiecka i polska.
W roku 1944 lub 1945 część mojej rodziny została przesiedlona z Kresów Wschodnich. Zostali niczym Kargul i Pawlak, przetransportowani pociągiem towarowym na północny-wschód Polski. Mój dziadek, który przebywał wtedy na przymusowych robotach u niemieckiego gospodarza na południu kraju, sprowadził babcię wywiezioną na północ. Do dziś pozostaje dla mnie tajemnicą, jak w tamtych czasach udało mu się namierzyć babcię na drugim końcu kraju...
Kiedy już zamieszkali razem, musieli dzielić dom z rodziną niemiecką, która dostała nakaz przesiedlenia się do Niemiec. I tak razem mieszkali przez rok czasu. Dzieci się ze sobą bawiły, rodziny się zaprzyjaźniły. Moja mama przez długie lata pamiętała kilka słów w języku niemieckim, których nauczyła się właśnie od swoich niemieckich rówieśników.
I to oni właśnie, kilkadziesiąt lat później, dwa razy w roku przysyłali nam paczki na święta. A w tych paczkach słodycze jak marzenia! Pachnące czekoladą, marcepanem! Gumy Donald i czekolady Alpina. Pierwsze Toffifee, po którym trzymałam opakowanie przez ponad rok za szybą. Kandyzowana skórka pomarańczowa, z którą nie wiedziałyśmy co zrobić... Kawy i bakalie. Mydełko Fa i pasty z Aquafresh z trzema paskami. Kartki świąteczne, o których w latach 80-tych można było tylko pomarzyć. Bucik z czerwonego plastiku cały wypchany słodyczami. Trzymałam w nim później przez długie lata kredki :) Słoik nutelli i lebkuchen właśnie.
składniki:
- 370 g mąki
- 300 ml miodu
- 125 g zmielonych migdałów
- 120 g stopionego masła
- 1 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
- 1/2 łyżeczka mielonej gałki muszkatołowej
- 3 płaskie łyżeczki przyprawy korzennej (dałam domową)
- 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- skórka otarta z jednej sparzonej pomarańczy
- 100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
Mąkę przesiewamy i mieszamy z migdałami, sodą, proszkiem i przyprawami korzennymi. Na środku robimy wgłębienie i wlewamy w nie miód i stopione masło, cały czas ucierając. Na końcu dodajemy startą i kandyzowaną skórkę pomarańczową. Wyrabiamy i wkładamy ciasto do lodówki na ok. 1 godzinę.
Po tym czasie z ciasta robimy kulki wielkości orzecha włoskiego (można je wcześniej lekko spłaszczyć), układamy na blaszkach wyłożonych papierem w dość sporych odstępach. Pieczemy w temperaturze 180 st. przez ok. 15 minut.
lukier:
- 125 g cukru pudru
- 1 łyżeczka soku z pomarańczy
Smacznego!
Oh, ja nigdy nie zapomnę Waszego domu! Właśnie ta mozaikowa posadzka w korytarzu i piękny duży zegar z kukułką, i tajemne przejście pod schodami, i Twój pokój na górze...i niemieckie czekoladowe biedronki i żuki za szybą meblościanki w pokoju na dole,a także wiele innych rzeczy, które chowam w pamięci i z sentymentem do nich wracam:) Serdecznie pozdrawiam Ciebie i całą Twoją rodzinkę:)
OdpowiedzUsuńGosia... jak ja Ci dziękuję za ten komentarz! Za wspomnienia i za ten zegar z kukułką... wisiały tam dwa obciążniki czerwone na łańcuchu, to był taki mechanizm nakręcenia zegara :) Wiesz, ze uciekło mi to z pamięci? I pomyśleć, że mając lat 15 marzyłam o mieszkaniu w bloku... bo tam ciepło, nie trzeba bylo się martwić o ogrzewanie. Dziś nie zamienilabym bym go na żaden inny :) Pozdrawiam Cię serdecznie! I mam nadzieję do zobaczenia!
UsuńCiekawa historia. Pierniki ładne, tylko ja nie lubię skórki kandyzowanej.
OdpowiedzUsuń20 lat temu do mojego domu zawitała para z Niemiec. Okazało sie, że to kuzyn mojej babci, z żoną który 50 lat mojej babci nie widział. Już wcześniej chciał przyjechać do nas, ale się bał, nie wiedział co tu spotka, czy ktoś jeszcze żyje. Nasze miasto w wojne zupełnie inaczej wyglądało. A gdy zobaczyli się, od razu się poznali i były łzy i wspomniania:)
Mój mąż też nie lubi skórki pomarańczowej, ale te pierniczki wciągał i nawet nie komentował :) Do nas również przyjeżdżali Niemcy, którzy mieszkali w tym domu i ich dzieci później. Zawsze prosili moją mamę, żeby im zrobiła pierogi na obiad i sernik na ciemnym cieście :)
UsuńCudne, ja piekłam je dzisiaj, ale lukrowanie zostawiam sobie na jutro :)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar je powtórzyć choćby jutro :)
UsuńCudna historia...super przepis!
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy może wiesz jaki jest przepis na blackuchen? Jadłam je w dzieciństwie to ciasto nie wiem piaskowe? posypane cynamonem....
OdpowiedzUsuńNie znam takiego ciasta... Próbowałam wyszukać w googlach, ale zdjęcia wyskakują od sasa do lasa :)
UsuńPysznie się prezentują :>
OdpowiedzUsuńA czy one od razu nadają się do jedzenia? Nie są twarde jak pierniczki?
OdpowiedzUsuńOd razu mozna je jeść.Zrobiłam na dzień przed kiermaszem w szkole i byly dobre na drugi dzien. Te pierniczki lubią wilgoć.
UsuńWspaniała i miła historia ... i cudowne pierniki:). Dziękuję za przepis:) .... będzie z nami każdego roku, bo pierniczki wychodzą po prostu rozkoszne:)... a i w końcu wyszły mi takie o prawdziwym kształcie lebkuchen, a nie rozpłaszczone:). Pozdrawiam i życzę zdrowych i wesołych Świąt:)
OdpowiedzUsuńTeż robiłam w tym roku "lebkuchen" :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wesołych Świąt!
Dziękuję i wzajemnie! Wesołych Świąt :)
Usuń