Faworki
Ostatni raz robiłam faworki z mamą, kiedy miałam mniej więcej 15 lat. Oczywiście pisząc "robiłam" mam na myśli, że przekładałam ciasto przez naciętą w nim dziurkę. Smażyć mi ich mama nie pozwalała, bo zawsze mówiła, że tłuszcz za mocno pryska. A tłuszcz nie pryskał wcale. Dziś tak sobie myślę, że ona najzwyczajniej w świecie się o mnie obawiała. A wiedziała, że ja mam wybitny dar prowokowania dziwnych wydarzeń w kuchni. Jak nie spróbowałam palcem wrzącego miodu z masłem, to kręcąc się po kuchni i śpiewając do dezodorantu, strącałam garnki z zupą pomidorową. Dziś jestem bardziej ostrożna, ale niektóre przypadki ciągle się mnie imają. Potrafię bezprzewodowy czajnik z rozpędu postawić na rozgrzanym palniku, sięgając po kawę, rozsypać cały cukier, a przy wyciąganiu gorącego ciasta zapomnieć, że zwykle używam do tego kuchennych rękawic.
Faworki chciałam zrobić już dawno, ale wizja "pełnej chaty", dzieci pchających się do wałkowania i ten rozgrzany olej do tego, skutecznie mnie zniechęciły. Ale w ubiegłym tygodniu szczęśliwie trafił się dzień, kiedy mogłam cieszyć się tylko i wyłącznie własnym towarzystwem. I choć w planach miałam głównie sprzątanie, to wiedziałam, że takiej okazji nie odpuszczę i te faworki w końcu zrobię. Kiedy powiedziałam o tym mężowi, który wychodził akurat do pracy, podsumował: "wiedziałem, że nie o sprzątanie tutaj chodzi" :)
Przejrzałam kilka przepisów, ostatecznie zdecydowałam się na ten z Kwestii Smaku. Choć podczas przygotowywania składników okazało się, że nie mam kwaśnej śmietany. Dodałam jogurt naturalny. Nie wiem jak smakują te ze śmietaną, ale wersji z jogurtem naturalnym naprawdę niczego nie brakowało :)
składniki:
• 400 g mąki pszennej
• szczypta soli
• 50 g masła
• 1 jajko
• 4 żółtka
• 1 łyżka cukru pudru
• 4 łyżki gęstej kwaśnej śmietany 12% lub jogurtu naturalnego
• 1 łyżka spirytusu lub octu
oraz:
• ok. 2 litrów oleju rzepakowego (lub pół na pół ze smalcem)
• cukier puder do posypania
Mąkę przesiewamy na stolnicę lub do miski, dodajemy posiekane masło. Rozcieramy je dokładnie palcami razem z mąką. Robimy wgłębienie, dodajemy jajko i żółtka, cukier puder, szczyptę soli (wg oryginalnego przepisu ubijamy wcześniej jajko z żółtkami na puszystą i gęstą pianę). Dodajemy śmietanę lub jogurt naturalny, spirytus lub ocet i wyrabiamy razem za pomocą rąk lub mieszadeł miksera. Ciasto przekładamy do miski i odstawiamy na 30 minut.
Następnie dzielimy je na mniejsze 3-4 części, każdą osobno rozwałkowujemy na dość cienkie placki. Nożem lub radełkiem wycinamy wąskie paski (3 x 10 cm). W każdym robimy nacięcie i przekładamy przez nie jedną końcówkę ciasta. Faworki układamy na oprószonej mąką stolnicy.
W szerokim garnku mocno rozgrzewamy ok. 1 litr oleju. Na gorący tłuszcz wkładamy po kilka sztuk faworków jednocześnie. Kiedy zarumienią się z jednej strony, szpikulcem przekładamy je na drugą stronę. Wykładamy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem. Listki ręcznika zmieniamy po 2-3 usmażonych porcjach. W połowie smażenia zmieniamy olej na nowy.
Posypujemy obficie cukrem pudrem.
Smacznego!
A ja się muszę oblizać ze smakiem ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety.... mam przynajmniej nadzieję, że przymusowa dieta okaże się dobrym lekarstwem!
Usuń"Nabąblowane" jak trzeba ! ;p
OdpowiedzUsuńTak :) chociaż nie wałkowałam tak jak zalecane jest przy faworkach. Były pyszne!
UsuńFaworki, chrust oprócz smaku wspomnienie pewne romantyczne ach
OdpowiedzUsuńHahaha, ja nie mam takich wspomnień, choć jak dobrze pomyślę, to miałam kiedyś romantyczną randkę przy pączku w tłusty czwartek :)
UsuńAle mi narobiłaś smaka
OdpowiedzUsuńJa nie mogę uwierzyć, że to Ty! Zachwycam się Twoim blogiem od jakiegoś czasu, a teraz okazuje się, że to TY!!!
Usuńjuż od jakiegoś czasu "chodzą" za mną faworki, chyba jednak muszę spróbować
OdpowiedzUsuńPolecam Mamo Chłopaków!
UsuńDobrze mieć taki sprawdzony przepis tuż przed tłustym czwartkiem:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKalinko, polecam :) ja nie wiem czy coś innego będę robić w tłusty czwartek, ale znając siebie to pewnie tak :)
Usuńwyglądają przepięknie! zrobiłaś mi smak :-) Chyba dzisiaj też zrobię! Mąż się ucieszy!
OdpowiedzUsuńBasia!!! Jak mi miło, że tu jesteś :) Pozdrawiam!
UsuńNo toś mi "pypcia" narobiła.
OdpowiedzUsuńWyglądają przepysznie i tak zapewne smakują.
Jeśli chodzi o jogurt, to ja zawsze dodaję naturalny,bo bez śmietany są mniej kaloryczne.
Pozdrawiam cieplutko.
Danusiu... dzisiaj mam jakiś dzień ściągania myślami dawno nie widzianych osób. Parę dni temu myślałam o Tobie i Adasiu. Trzymaj się Kochana! Zdrowia dla Was!
UsuńUwielbiam, pysznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńJa również lubię! Jeszcze mi kilka niedobitków i połamańców zostało i chyba zaraz po nie się udam... :)
UsuńUwielbiam chruściki, zawsze robię z dwóch porcji.
OdpowiedzUsuńTa porcja właśnie taka większa jest, bo większość przepisów z 200 g mąki przeważnie :)
Usuń