Bajaderki czekoladowo-orzechowe
Czasami zdarza się, że ciasto nie wyjdzie i przydarzy się zakalec. Prawdopodobieństwo zakalca wzrasta, gdy ciasto robimy dla kogoś i wiemy, że ten ktoś na to ciasto bardzo czeka. Zwłaszcza jeśli ma 7 lat i ciasto ma być urodzinowym tortem... Na szczęście drugie wyszło bez zakalca, ale pierwsze się nie zmarnowało. Podzieliłam na trzy części i zamroziłam. Dwie już wykorzystałam, trzecia czeka na swoją kolej.
Wczoraj Hania powiedziała, że może jak przyjdzie Mikołaj to zostawimy dla niego taką czekoladową kulę i kubeczek z mleczkiem? Tak było w zeszłym roku. Przyszedł w nocy, zostawił prezent, wypił mleczko i zjadł pierniczki. Hania zapytała tez jak to jest, że w jedną noc on zdąży wszystkim dzieciom rozdać prezenty? I dlaczego Mikołaj za każdym razem inaczej wygląda. Raz jest bardzo gruby, ma okulary, a innym razem nie. Tyle wątpliwości w głowie małego człowieka. Takie to słodkie i rozkoszne, ale miałam poważne problemy z udzieleniem odpowiedzi. Stanęło na tym, że ten jedyny i najprawdziwszy zjawia się w nocy i tak naprawdę bardzo ciężko go zobaczyć, a do swojej pomocy ma kilkunastu pomocników, którzy są niemal identyczni jak ten najważniejszy. Ufff... udało się. Zobaczymy co będzie za rok :) Pamiętam, że ja poznałam sąsiada po kapie, którą w latach 80-tych zarzucił sobie na plecy, a zwykle widywałam ją u niego w domu na kanapie. O stroju Mikołaja wtedy można było pomarzyć :) Dostałam wtedy łożeczko dla lalki z piękną pościelą. Uwielbiam takie zapamiętane chwile.
na ok. 12 bajaderek wielkości mandarynki:
- 320 g upieczonego i skruszonego ciasta czekoladowego (lub każdego innego)
- 140 g masła
- 100 g mlecznej lub gorzkiej czekolady
- 100 g zmielonych orzechów
- 3 łyżki kakao
- ok. 10 łyżek alkoholu (można pominąć)
Czekoladę i masło topimy i odstawiamy do wystygnięcia. Ciasto kruszymy za pomocą blendera. Dodajemy przestudzone masło z czekoladą, kakao, alkohol, orzechy. Wszystko razem miksujemy lub mieszamy do całkowitego połączenia się składników. Masę przekładamy do miski, przykrywamy folią i odstawiamy do lodówki na kilka godzin. Kiedy masa zastygnie, formujemy kulki wielkości mandarynki (lub mniejsze) i oblewamy polewą.
- 70 g masła
- 70 g cukru pudru
- 3 łyżki kakao
- 1 łyżka wody
Smacznego!
pysznie wyglądają:)
OdpowiedzUsuń:) czekam na takie rozmowy.... pewnie już za rok :)
OdpowiedzUsuńCzas ucieka niesamowicie... teraz czekam na takie rozmowy z Frankiem, bo pewnie za rok Hania będzie już bardziej "swiadoma" :)
UsuńRodzice tłumaczyli mi fenomen Mikołaja bardzo podobnie a ja im dłuugo wierzyłam. Moja dziecięca wyobraźnia pozwoliła mi nawet raz zobaczyć jak mignął koło choinki ciemną nocą, żeby podłożyć prezenty. :)))
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Wiara czyni cuda! Kiedyś też nie było tylu imprez mikołajkowych, mikołaj nie wyskakiwał z każdej reklamy, a teraz inwazja z każdej strony :) Pewnie dlatego też trzeba się trochę bardziej pomęczyć z odpowiedziami :)
UsuńBajaderki - smak dzieciństwa ! To idealny sposób na ''resztki'' po jakimś cieście :)
OdpowiedzUsuńJa ich z dzieciństwem nie kojarzę, dopiero z pierwszą pracą. Z kierowniczką kupowałyśmy zawsze po jednej :)
UsuńJak takie coś serwujecie Mikołajowi, to ja chcę nim być w tym roku :P
OdpowiedzUsuńMikołaj ostatecznie zjadł pierniczki :P :(((
UsuńU mnie niestety posiadanie starszego brata skutecznie i bardzo szybko urwało mi moje "wierzenie" w Mikołaja. Chociaż pamiętam jak w przedszkolu był Mikołaj o dziwnie damskich atrybutach naszej pani dyrektor :D
OdpowiedzUsuńA za to kule pamiętam z dzieciństwa. Mama je bardzo często robiła i wszystkie dzieciaki wiedziały, że w nich jest alkohol, może dlatego nam tak smakowały ;) Częściej zamiast polewy były obtaczane w kokosie albo kolorowych posypkach. I zawsze obowiązkowo były dwa razy do roku - na Sylwestra, bo zostawało ciasto ze świąt, i po Wielkanocy, kiedy Mama mieliła zasuszonego ciastowego baranka ;)
Hahaha, w tym roku dzieci z przedszkola poznały pana Fredzia, czyli pana woźnego. Chyab pierwszy raz do mojej córki dotarło, że za mikołaja ktoś może się przebrać! ALe w tego, który przychodzi w nocy, dalej wierzy święcie!
UsuńA ja głupia wywaliłam całą babkę cytrynową z zakalcem! Jakoś nie pomyślałam, aby ją zamrozić i później zrobić takie pyszności....
OdpowiedzUsuńHani rozterek chyba nie doświadczyłam. Dość szybko nakryłam rodziców na chowaniu prezentów i wymigać nie mogli się od powiedzenia prawdy. A szkoda, fajnie tak pomarzyć, że jest ktoś na drugim końcu świata, kto o Tobie myśli i przygotowuje Ci prezenty...
A wiesz jakie byłyby dobre z babki cytrynowej i bialej czekolady???????? Rany, jesteś moją inspiracją na przyszłość :) Ja zapamiętałam tego sąsiada nieszczęsnego i od tej pory systematycznie co roku przeszukiwałam szafy :)
UsuńBajaderki - najsmaczniejszy sposób na zakalec :)
OdpowiedzUsuńSkądś to znam - im bardziej się staram, tym większe prawdopodobieństwo porażki, heh...
U mnie w zerówce też się pani za Mikołaja przebierała. Wtedy nie widziałam w tym nic dziwnego ;)
Uwielbiam te Mikołajowe historie :)
Usuńidealne na słodki prezencik pod choinkę :]
OdpowiedzUsuńo właśnie, albo trufelki :)
UsuńPiękne bajaderki... A Mikołaj ? Ja wciąż w niego wierzę... Choć sama dla niego robiłąm strój :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki i wielkie dzięki BM.
Nie za ma co Aniu :*
UsuńOj jak ja dawno nie jadłam takiego ciasta, wieki całe.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz upiec zakalec ;) czego nei życzę, oczywiście :)
Usuńzazdroszę temu Mikołajowi :)
OdpowiedzUsuńOstatecznie zjadł pierniczki.... ;)
Usuń