Świąteczne ciasto angielskie III
Można się z listopadowym szałem świątecznym nie zgadzać, można się przeciw niemu buntować. Można robić publiczne manifesty i pisać na blogu jak bardzo jesteśmy oburzeni, że czekoladowe mikołaje pojawiły się w supermarketach już pod koniec października. Bo później, kiedy przychodzą święta, mamy dość sztucznego oświetlenia w centrach handlowych, ogłupiającej świątecznej muzyki z głośników oraz wędrujących po pasażach aniołów sprzedających opłatki...
Mam na to jedną radę. Nie chodzę do centrów handlowych, nie mam na to czasu. Zdarza mi się szybki wypad na małe spożywcze zakupy, bo te większe robi mąż. Marzę o kilkugodzinnym zatraceniu się w sieciówkach i przymierzalniach. Ale nie z dziećmi i nie w grudniu. Mam listę prezentów - ich kupienie nie zajmie mi dłużej niż 30 minut. Wiem co chcę kupić i w którym sklepie, również internetowym. Nie jestem więc narażona na świąteczne supermarketowe szaleństwo, potrącenie sklepowym wózkiem czy stania w 10-osobowej kolejce. W przeciwieństwie do mojego męża, który będzie musiał to jakoś przeżyć.
Mam na to jedną radę. Nie chodzę do centrów handlowych, nie mam na to czasu. Zdarza mi się szybki wypad na małe spożywcze zakupy, bo te większe robi mąż. Marzę o kilkugodzinnym zatraceniu się w sieciówkach i przymierzalniach. Ale nie z dziećmi i nie w grudniu. Mam listę prezentów - ich kupienie nie zajmie mi dłużej niż 30 minut. Wiem co chcę kupić i w którym sklepie, również internetowym. Nie jestem więc narażona na świąteczne supermarketowe szaleństwo, potrącenie sklepowym wózkiem czy stania w 10-osobowej kolejce. W przeciwieństwie do mojego męża, który będzie musiał to jakoś przeżyć.
Od listopada spokojnie więc czekam na święta. Powoli zaczynam planować świąteczne menu, czekam na pierwsze świąteczne piosenki w radiu, i tu o dziwo! Jeszcze żadnej nie słyszałam, może słucham niewłaściwej stacji :) W weekend upiekę z Hanią pierniczki. W kolejny ściągniemy ze strychu świąteczne pudła. Od kilku lat mam te same bombki, te same światełka, te same ozdoby, które rozstawiam na parapetach i - odpukać - na razie nie czuję najmniejszej potrzeby wprowadzania jakichkolwiek zmian.
Mam wrażenie, że kiedyś świąteczną atmosferę czuć było dopiero tuż przed Wigilią i trwała ona do końca stycznia, czy raczej do 2 lutego, kiedy to kalendarz liturgiczny przypominał, że pora pożegnać się z choinką. Dziś jest odwrotnie. Zaczynamy świętować w listopadzie i kończymy z Nowym Rokiem. Takie czasy, takie zmiany... ale do nas należy wybór ile komercji i jednorazowych reklamówek ze świątecznymi gadżetami wpuścimy do naszego domu.
Pod koniec listopada pozwoliłam sobie na wypakowanie jednej siatki z pachnącymi cudnie składnikami. Nie było wyjścia. To ciasto trzeba upiec wcześniej, przynajmniej 2 tygodnie przed świętami, a najlepiej jeszcze wcześniej. Tym razem (po wersji I i wersji II) przedstawiam wersję III, najbardziej przystosowaną do warunków polskich, czyli tego co mamy w rodzimych supermarketach, bo jak się okazuje, znaleźć w Polsce greckie koryntki nie jest wcale prostą sprawą:) Ciasto jest obłędnie alkoholowe, aromatyczne i mocno rodzynkowe. Ja dam się za nie pokroić...
składniki na 4 jednorazowe keksówki:
- 1 kg rodzynek, przynajmniej dwa rodzaje:
- użyłam sułtanek (ok. 700 g)
- oraz chilijskich rodzynek złotych, dość dużych (ok. 300 g)
- 100 g suszonej żurawiny
- 100 g kandyzowanej skórki z cytryny
- 200 ml brandy, whisky lub wiśniówki
- 250 g miękkiego masła
- 210 g brązowego cukru
- 1 łyżeczka otartej skórki pomarańczowej
- 1 łyżeczka otartej skórki cytrynowej
- 5 jajek
- 3 łyżki marmolady lub powideł
- 400 g mąki
- 1 łyżeczka przyprawy korzennej
- 1/4 łyżeczki cynamonu,
- 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
- alkohol (brandy, whisky, rum, amaretto) do "podlewania"
Dzień wcześniej wszystkie bakalie i skórki (pomarańczy i cytryny) mieszamy w misce, zalewamy alkoholem i odstawiamy do lodówki lub w inne chłodne miejsce na noc.
Masło ucieramy z cukrem, dodając po jednym jajku. Powoli dodajemy wymieszaną mąkę z wszystkimi suchymi składnikami i marmoladę. Pod koniec dodajemy bakalie namoczone w alkoholu. Mieszamy drewnianą łyżką, aż wszystko razem się połączy.
Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni, ciasto przekładamy do jednorazowych form keksowych, wkładamy do piekarnika i pieczemy ok. 2,5 godziny, do tzw. "suchego patyczka". Po upływie polowy czasu, możemy przykryć ciasto papierem do pieczenia, żeby się nie przypaliło.
Po wyjęciu z piekarnika, kiedy już trochę przestygnie, nasączamy delikatnie alkoholem (ok. 30 ml na jedno ciasto). Ostudzone ciasta zawijamy w folię aluminiową (razem z jednorazowymi foremkami) i przechowujemy w chłodnym pomieszczeniu. Co kilka dni ciasta odwijamy z folii i nasączamy alkoholem. Ciasto bardzo długo zachowuje swieżość, będzie dobre jeszcze w połowie stycznia.
Smacznego!
Ja też postanowiłam nie poddać się świątecznemu szaleństwu, stąd na razie przepisów na blogu brak, dopiero w grudniu. A to ciasto kusi niesłychanie, jednak stollen wygrywa, a piec dwóch nie mogę:)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do pierniczków w niedzielę :) Teraz na jakiekolwiek większe przygotowania (własnoręczne ozdoby, pierniczki własnie) zostały mi tylko weekendy, w dodatku u nas grudzień to wyjątkowo imprezowy miesiąc. Imieniny teściowej, imieniny i urodziny męża. Uwielbiam ten miesiąc :) Pozdrawiam!
UsuńJa tam mam pomarańczkę w goździkach już na parapecie i tyle mi wystarczy, a centra handlowe też nie odwiedzam, bo nie mam kiedy ;)
OdpowiedzUsuńA ja w sobotę zmienię sobie firanki :) I też już coś na parapecie postawię :)
UsuńJa również nie lubię poddawać się atmosferze świątecznej w listopadzie, ale od kilku lat kupuję prezenty świąteczne (symboliczne) już pod koniec listopada, żeby uniknąć gigantycznych kolejek. Życzę powodzenia w kupieniu prezentów w ciągu 30 min., według mnie jest to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńMam do kupienia dwa prezenty w dwóch różnych sklepach, mijam je po drodze z pracy do domu. Wiem co to ma być i raczej nie powinno tego zabraknąć na półkach. Myślę, że zajmie mi to nawet mniej niż 30 minut ;) Reszta prezentów zamówiona z dostawą do domu.
UsuńA ja wolę mieć zakupy (te prezentowe) z głowy już w listopadzie. Najchętniej kupuję przez internet, żeby nie tułać się po marketach, w których przeważnie i tak nic nie udawało mi się znaleźć. A tak na prawdę atmosfera świąteczna pojawia się jakiś tydzień przed świętami, kiedy leży już śnieg (mam nadzieję, że w tym roku tak będzie), kupujemy choinkę, pieczemy pierniczki świąteczne, pakujemy prezenty:)
UsuńJak zwykle pięknie napisałaś BM. Myślę, że niepotrzebnie może przejmujemy się i zajmujemy tym co w supermarketach się dzieje /może reklamy TV wyłączmy ?/. Przecież to tylko od nas zależy jak i kiedy będziemy przygotowywać się do Świąt. Nie ukrywam, że u mnie owe przygotowania już się zaczęły : co roku robię zabawki na choinkę. Są z papieru więc się niszczą siłą rzeczy... :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie reklamy w TV pojawiają się wyjątkowo wcześnie, choc w tym roku mam wrażenie, że ich nie widzę i nie słyszę. Dzieci zagłuszają :)
UsuńAle napakowane bakaliami !
OdpowiedzUsuńU mnie choć już pojawiła się domowa przyprawa korzenna, to wciąż jeszcze czekam na publikację świątecznych przepisów:-). Świąteczne ciasto to mus, u mnie każdego roku, to ciasto to jak nasz piernik staropolski musi być w angielskich domach:-) na święta:-). Jest pyszne!
OdpowiedzUsuńUpiekłam! ale jestem już ciekawa smaku:) Zapach zniewalająco obłędny unosił się po całym domu:)
OdpowiedzUsuńPróbowałaś??? :)
UsuńMam pytanie czy maslo z cukrem i jajka ucieram za pomoca drwnianej lyzki czy mikserem.moge?I jeszcze jedno pozmoej jak trzeba podlewac keksowke to czy kazdorazowo po 30 ml czy ilosc jest obojetna?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej można mikserem :) A ilość alkoholu obojetan. Ja podlewam "na oko", tak raz w tygodniu. A najlepiej polewaj łyżką, wtedy zobaczysz ile alkoholu wsiąka.
UsuńPolecam na ten czas zawiesić świateczne firanki https://kasandra.com.pl/oferta-swiateczna-oferta-swiateczna-c-153_150_189.html
OdpowiedzUsuń