Kruche ciasto ze śliwkami i bezą
Jakiś czas temu przeczytałam u znajomej cytat autora, w którego książkach zaczytywałam się w liceum. A jak przypomniałam sobie o nim, to od razu przed oczami stanęła przyjaciółka z tych czasów. Osoba, od której wiele się nauczyłam, która była trochę jak czekolada z Pewexu w czasach komuny. O krok dalej niż reszta.
To ona wyławiała literackie perełki, słuchała muzyki, która jeszcze dziś sprawia, że mam gęsią skórkę, pokazała, że jest kino inne niż komercyjne. Ona mnie zaprowadziła do swojej krawcowej, która uszyła nam nasze studniówkowe kreacje. Kiedy nasze drogi po liceum się rozeszły, przychodziły od niej kartki z najdalszych zakątków. Była kartka z Finlandii, Rosji, Kenii, Tanzanii, maile z Nowej Zelandii i Australii. Pelagia, gdzie jesteś teraz? Ostatni raz widziałyśmy się kiedy byłam z Hanią w czwartym miesiącu ciąży. Równe 6 lat temu.
Autor, o którym wcześniej napisałam to Anthony de Mello. Nasze ówczesne guru. Zaczytywałyśmy się w jego krótkich przypowieściach, a naszą ulubioną była ta o przyjacielu...
W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. " Odmawiam", rzekł oficer. " Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który prawdopodobnie już nie żyje". Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. " Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto było iść, by przynieść ciało?" Umierający odrzekł:" O tak. Gdy do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: "Jack, wiedziałem, że przyjdziesz."
Ciasto zwane skubańcem, szczypańcem, pleśniakiem to również czasy liceum. Przepis, który krążył z rąk do rąk, od sąsiadki do sąsiadki. I z tego samego przepisu, w każdym domu smakował inaczej. Pasują do niego każde owoce, choć najczęściej pieczony był z powidłami lub porzeczkami, czasami z jabłkami. U mnie tej jesieni z węgierkami. Pyszne i sentymentalne...
ciasto:
na tortownicę o średnicy 28 cm
- 400 g mąki
- 200 g masła
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 żółtka
- 3/4 szklanki cukru
- 500 g śliwek węgierek
Śliwki myjemy, dzielimy na połówki i pozbawiamy pestek. Z pozostałych składników zagniatamy elastyczne ciasto. Dzielimy je na 2 części - mniejszą i większą. Mniejszą zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do zamrażarki (na 20-30 minut).
beza:
- 4 białka
- 160 g cukru pudru
- szczypta soli
Białka ubijamy na sztywną pianę z dodatkiem szczypty soli. Powoli dosypujemy cukier i nadal ubijamy, aż piana będzie sztywna i lśniąca.
W formie lub tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia układamy:
- rozwałkowaną większą część ciasta
- połówki śliwek (skórką do dołu)
- pianę z białek
- startą na tarce mniejszą część ciasta.
Pieczemy w temperaturze 170 st. przez 60-70 minut (w trakcie pieczenia można przykryć ciasto z wierzchu papierem do pieczenia).
Też miałam taką cudowną koleżankę. Szkoda, że pewne rzeczy się kończą...
OdpowiedzUsuńU mnie pleśniaka się nie piekło, ale lubię to ciasto :)
i mam ślinotok a talerzyk gryfny:-)
OdpowiedzUsuńOczywiście znam to ciasto, ale zapomniałam o nim a faktycznie to te dawne szkolne czasy...
OdpowiedzUsuńNiespodziewana inspiracja ;)
OdpowiedzUsuńCiasto fajne każdy je lubi, ale Twoje opowieśći BM - bardzo je mi się podobają :-)
OdpowiedzUsuńPleśniak skubańcem;-) ale... czy możesz w każdym przepisie snuć swoje wspomnienia... albo cząsteczkę obecnego zycia wcisnać? to zupełnie inny klimat bloga kulinarnego... cieplutki jak drożdzowa bułeczka ze szklanka mleka:-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie! Właśnie takie ciasta są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńUuuuwielbiam skubańca! Jutro robię:)
OdpowiedzUsuńu mnie skubaniec troszkę inaczej wygląda. ciasto dzieli się na 3 części, jedna z nich to część czekoladowa - dodaje się jakieś 3 łyżki ciemnego kakao. i formując ostatecznie ciasto mamy: spód - normalne ciasto, potem warstwa owocowa (często owoce+dżem/konfitury itp), potem startą na tarce czekoladową część ciasta, potem ubite białka i na koniec startą ostatnią część ciasta :)
OdpowiedzUsuńjeżeli chodzi o proporcje ciasta to nie pamiętam, ale myślę, że podobnie. przez to, ze dzielimy na trzy części to spód jest trochę cieńszy. aha i nie muszę mówić, że najbardziej tradycyjne, najczęściej robione ciasto mojego nie tak dawnego jeszcze dzieciństwa :)
pozdrawiam :)
Takiego pleśniaka też pamiętam i też robiłam, jest TUTAJ. Wolę jednak wersję bez warstwy kakaowej ;)
UsuńWygląda super, przypomniałaś mi ciasto, którego dawno nie robiłam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu nigdy nie robiło się pleśniaka. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się dzięki Teściowej. Nie byłabym sobą, gdybym zaraz nie spróbowała sama zrobić takich pyszności. Na szczęście z powodzeniem. Uwielbiam to połączenie słodkich owoców, kruchutkiego ciasta i ta beza.... Mniaammm...
OdpowiedzUsuńA u mnie spod zostal surowy. Lepiej najpierw podpiecsam spod?
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od piekarnika i tego, na ile znamy własny. JA często wolę takie ciasta piec w niższej temperaturze, a dłuzej. Na ostatnie 10 minut można włączyć tylko dolną grzałkę. Pozdrawiam :)
UsuńZa kawałek tego ciasta oddałabym ostatnia kroplę krwi! Uwielbiam ;D z tym, że moja mama używa mrożoną mieszankę owoców leśnych - są dość kwaśne więc super pasują. Polecam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! (:
O tak, znam mieszankę, właśnie takie kwaśne owoce najbardziej pasują do tego ciasta! Jeju, zjadłabym takie dzisiaj :) Pozdrawiam!
UsuńZaczynam to pyszne ciasto robić,ciekawa jestem jak mi wyjdzie?Dam znać.Przyznam że trafiłam na tego bloga przez przypadek,podobają mi się twoje przepisy.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiasta nawet po wyjęciu z zamrazarki nie dało sie rozwałkować. Było chłodne i nic rozpadało się na kawałki. Czy wam wychodzi?
OdpowiedzUsuńGosia, to ciasto jest na bazie samych żółtek, nie wałkuje się jak ciasto na pierogi niestety. Nie pamiętam dokładnie jak się z nim pracowało, ale przeważnie kruche się trochę łamią i rozpadają.
UsuńDzien Dobry,
OdpowiedzUsuńOczywiscie super ciasto z czasow licealnych. Dzieki za przypomnienie tego przepisu. Dodam dla Gosi ktora martwila sie ze sie rozpada: mozna zetrzec ciasto na tarce o duzych oczkach. Dobrze tez jest podpiec spod przez okolo10-15 minut przed nalozeniem calej reszty. Pozdrawiam
Na imie mi Ania ale moje konto google to konto profesjonalne stad ta anonimowosc...
OdpowiedzUsuńPrzepis jest idealny zarówno w smaku jak i proporcjach Przypomina mi sie ciacho mojej kochanej babci :)
OdpowiedzUsuńProporcje idealne! Ciasto wyśmienite!
OdpowiedzUsuń