Jajko w koszulce na fasolce szparagowej
Nie wiem ile w tym roku będzie jeszcze bardzo ciepłych dni. Nie oglądałam prognoz długoterminowych, ale na pewno poranki, wieczory i temperatura panująca na zewnątrz wskazują na to, że jesień idzie. Wieczorem, kiedy dzieci już śpią, zaczęłam pić herbatę. Z szafy wyciągnęłam już ciepłe szlafroki. W sklepach kolekcje rudo-brązowe. Kolejny znak jesieni.
A u mnie tymczasem jeszcze bardzo letni obiad. Z metisą, odmianą fasolki szparagowej, bardzo jędrną i maślaną w smaku. To moje tegoroczne odkrycie z podróży z Frankiem na nasze targowisko. Ku rozczarowaniu wszystkich, traci swój piękny fioletowy kolor chwilę po spotkaniu z wrzącą wodą. Nikt nie wie jak ten kolor zatrzymać. To trochę jak z zatrzymaniem wyjątkowych i ulotnych chwil w życiu :) I z zatrzymaniem lata na dłużej...
składniki:
na 2-3 porcje
- 500 g fasolki szparagowej
- 30 g masła
- 3-4 łyżki łuskanych ziaren słonecznika
- 2-3 jajka
- 3 łyżki octu
- sól
- świeżo mielony pieprz
Fasolkę płuczemy, odcinamy końcówki i gotujemy w osolonej wodzie ok. 15 minut. Po upływie 10 minut zaczynamy sprawdzać, czy fasolka jest już miękka. Żółtą fasolkę gotujemy krócej, zieloną trochę dłużej. Odmianę fioletową gotowałam niecałe 15 minut.
Na suchej patelni prażymy słonecznik. Osobno topimy masło.
Przygotowujemy jajko w koszulce. W głębokim garnku doprowadzamy wodę do wrzenia, dodajemy ocet. Każde jajko osobno wybijamy na miseczkę (ponoć tak trzeba, choć ja wybijam bezpośrednio do wody, tylko robię to bardzo delikatnie) i ostrożnie, trzymając miseczkę tuż nad powierzchnią, przelewamy jajko do wody. W razie potrzeby brzegi białka delikatnie ogarniamy łyżką, tak aby ładnie się ułożyły wokół żółtka. Powtarzamy czynność, jeśli gotujemy więcej jajek. Każde jajko gotujemy 3-4 minuty. Przy 3-minutowym gotowaniu żółtko jest mocno płynne, ja wolę gotować minutę dłużej, dzięki czemu sam środek żółtka zostaje płynny, a otoczka wokół jest dobrze ścięta.
Na talerz wykładamy gorącą fasolkę, polewamy stopionym masełkiem, posypujemy prażonym słonecznikiem i solimy najlepiej solą gruboziarnistą, mieloną z młynka, aby jej kryształki zostały lekko wyczuwalne. Na wierzchu układamy jajko w koszulce i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem.
Smacznego!
Aż ślinka mi pociekła. A głodna jestem strasznie. I tym oto sposobem ma obiad na dzisiaj. ale użyję tradycyjnej fasolki bo taka mogę tylko dostać u nas w sklepie. A jajek tak jeszcze nie gotowałam, jakoś dziwnym trafem zawsze smażyłam je w ten sposób na patelni../
OdpowiedzUsuńW ten sposób gotowane jajka są delikatniejsze od klasycznych sadzonych :) Spróbuj, ja pamiętam je jeszcze z domu rodzinnego, mówiliśmy na nie "jajka poszetowe" :)
UsuńJajko w koszulce wyszło pierwsza klasa! :-)
OdpowiedzUsuńJajko wyszło Ci idealnie ;) Muszę się w końcu odważyć i sama zrobić;)
OdpowiedzUsuńSkuś się, skuś, bo wbrew pozorem to naprawdę niewiele roboty :)
Usuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuńJajka w koszulce bardzo lubię, ale na fasolce szparagowej jeszcze nie jadłam :>
OdpowiedzUsuńBM,fasolkę szparagową lubię tak, że młodą chrupię na surowo ! Tylko jajko w koszulce nigdy nie wychodzi mi ładne... smaczne owszem, ale takie jakieś bez wyglądu...
OdpowiedzUsuńTo jajko dziwnie pomaranczowe, kurki musialy byc niezle faszerowane
OdpowiedzUsuń