Print Friendly Version of this pagePrint Get a PDF version of this webpagePDF

Dzień Pluszowego Misia i kilka słów o przedświątecznej empatii



Już drugi miałam przyjemność poprowadzić część warsztatów w Kafce.
Tym razem gościnnie, bo gospodarzem, a raczej gospodynią, całego zamieszania była wróżka Marta.
A skoro Święto Pluszowego Misia, to słodkich piernikowych misiów nie mogło zabraknąć.





Po przywitaniu i przedstawieniu wszystkim swoich przytulanek, dzieci przystąpiły do dzieła.
Ślicznie ubrały pierniczkowe misiowe. Zrobiły im czekoladowe oczka, kolorowe futerka i duże guziczki :)


A kiedy misie już były wystrojone, dzieci zrobiły misiowy tort. 
Było wspólne dmuchanie świeczek i lokalizowanie swojego misia na torcie. 
Kto swojego nie znalazł, mógł poczęstować się misiem sąsiada. Nikt się nie obraził :)

Moja Hanutka chorutka :) 
A komu zabrakło, temu bistro mama wyczarowała dodatkowego misia z różowego bistro pojemnika :)

Nie da się nie zauważyć... Święta zbliżają się wielkimi krokami. Mam wrażenie, że każdego roku coraz wcześniej zaczyna się mówić o Bożym Narodzeniu, coraz wcześniej markety wprowadzają na półki świąteczne produkty, coraz wcześniej w radiu słychać świąteczne piosenki, a tego czasu prawdziwego przed Świętami coraz mniej... W zakupowym szale, w ferworze przygotowywania prezentów i wyszukiwania coraz to nowych przepisów, zdarza się nam zgubić samych siebie, nam bliskich, o tych dalszych nie wspominając.
Sama tak mam, i choć staram się nie zapomnieć, co w przedświątecznym czasie jest najważniejsze, to w dzisiejszych czasach nie sposób nie poddać się i nie popłynąć z tłumem w pogoni za wszystkim. 
A tak w sumie za niczym...

Nie przypadkowo te dwa tematy - powyższy i poniższy zamieściłam razem.

Kilka dni temu ankawell z blogu Życie od kuchni, zostawiła pod jednym z przepisów komentarz-apel, aby w tym okresie pomóc tym, którzy tego potrzebują. W blogach siła! Mocno w to wierzę, dlatego szerzę i zachęcam do pomocy w ramach ŚWIĄTECZNEJ PACZKI

Pamiętam, że swoją pierwszą paczkę oddałam w ręce młodych ludzi w 2006 roku. I do dziś pamiętam, do kogo powędrowały wtedy nasze dary... W kolejnych dwóch latach też uczestniczyłam w tej akcji, od 2009 roku swoją pomoc kieruję gdzie indziej. I o tym miejscu i o tej pomocy chciałabym kilka słów napisać. 

Dom Samotnej Matki w Zopowej
zdjęcie pochodzi ze strony internetowej Radia Opole
Wieś na południu województwa opolskiego. To moje rodzinne strony, ale jadąc tam po raz pierwszy i tak miałam problemy z dotarciem do celu. Kilka razy pytaliśmy ludzi o drogę. 

Smutną przeszłość mają za sobą kobiety, dzieci, a także mężczyźni, którzy tam zamieszkują. Smutna jest też sama historia tego domu. Brakuje funduszy, opału na zimę, a kierowniczka znika z ostatnimi pieniędzmi powierzonymi jej przez podopiecznych.
O dramacie można poczytać tutaj:

Wiele osób mówiło mi: po co tam jeździsz? Darmozjady! Wszystko przepiją! Tak się nauczyli, tylko czekają, aż im ktoś coś przywiezie, do roboty niech się wezmą! 

A ja tak na to patrzeć nie umiem. I jest grono osób, które podziela moje podejście i pyta: kiedy znowu jedziesz do Zopowej? Nasi znajomi, rodzina, ludzie z pracy mojej i męża, co jakiś czas dostarczają nam rzeczy, które zawozimy do Zopowej kilka razy w roku. Wszyscy wiedzą, że nie o to chodzi, żeby pozbyć się staroci z domu. Tylko, żeby w miarę czyste i porządne rzeczy oddać tym, którzy potrzebują ich bardziej od nas. Był już komputer w dobrym stanie, łóżeczko, wanienka, przewijak, kilka kartonów zabawek, ubranka dla dzieci, kurtki i ciepłe okrycia na zimę, porządne buty. Była nowa pościel, bo ktoś dostał w prezencie i rozmiar mu nie pasował... i były słodycze, które dostajemy w zakładowych paczkach mikołajkowych dla naszych dzieci. 

Nie po to piszę to wszystko, żeby się chwalić. Nigdy tego nie robiłam. I kto o Zopowej (Zopowych?) wie, ten naprawdę nie przechodzi obok dramatu tych ludzi obojętnie. 

Chciałam zwrócić uwagę na takie miejsca, które w okresie przedświątecznym i w czasie Świąt nie wypełniają się radością i kolędami po sufit. Ale na pewno można w nich usłyszeć beztroski i szczery śmiech dziecka. I my możemy do tego uśmiechu się przyczynić :)


7 komentarzy:

  1. Justynko my tutaj w pracy również zaangażowaliśmy się w akcję "Szlachetna Paczka"(zresztą jak co roku)i uczucia jakie towarzyszą gdy widzimy uśmiech na twarzach dzieci, ich rodziców czy tak jak w zeszłym roku starszej, samotnej osoby - BEZCENNE! Nie wyobrażam sobie świąt bez dzielenia się z innymi, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi :)
    p.s. a święto Misia cudne - Tofik do ostatniej minuty prosił abym go zabrała ale zgodnie z Twoją radą pozostawiłam kicię w domku ;) Buziaki i popieram Cię w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja popieram! Zarówno Twoja akcję, jak i Gosiaczka :) Sama również jestem zaangażowana w Szlachętną Paczkę 3 rok z rzędu. Liczy się każda pomoc, a potrzebujących jest ogrom! Bardzo się ciesze i jestem dumna, że i ja pomagam. Pięknie z Twojej strony, że też to robisz!

      Usuń
    2. Serce rośnie :)))))

      Usuń
  2. ale frajda dla dzieciaków :) sama bym tam z nimi dekorowała ciacha :)
    pozdrawiam!
    Szana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! A najsłodsze w tym wszystkim jest podlizywanie po kryjomu łyżeczek :)

      Usuń
  3. Proszę pozdrowić moją imienniczkę, Hanię, i życzyć jej dużo zdrowia. :-)) Urocza dziewczyneczka. :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pozdrowię :) Plasterek jeszcze przez kilka dni zostaje :)

      Usuń

www.VD.pl
Copyright © bistro mama , Blogger